sobota, 15 lutego 2014

12. Tell me the truth


Nikt nikogo nie traci, bo nikt nikogo nie może mieć na własność. 
I to jest prawdziwe przesłanie wolności: mieć najważniejszą rzecz na świecie, ale jej nie posiadać.

Summer

Głośny warkot silnika zmusił mnie do otworzenia oczu. Powieki miałam tak ciężkie, że z trudem udało mi się spojrzeć na kobietę stojącą obok mnie. Z początku wszystko dookoła wirowało jakbym była na karuzeli. Rzeczy zlewały się w całość, kształty z sekundy na sekundę zmieniały swoje położenie i wygląd. Rzucało nami lekko na boki. Dopiero po czasie usłyszałam głośne wycie syreny. Głowa pękała mi od hałasu. Rozejrzałam się po niewielkim pomieszczeniu w miarę możliwości, na które pozwalały mi moje gałki oczne. Dookoła pełno było urządzeń, których nazw nie byłam w stanie wymówić, bo zwyczajnie nie miałam pojęcia jak się nazywają.
- Dziewczyna odzyskała przytomność. - usłyszałam dobiegający znad mojej głowy głos mężczyzny, który trzymał w ręku butlę z tlenem. Wcześniej nie zwróciłam na niego uwagi a wszystko wskazywało na to, że stał nade mną dłużej niż przypuszczałam. Co tu jest grane? 
- Jak się nazywasz? - zapytała mnie kobieta w białym ubraniu.
- Summer. - odpowiedziałam.
- Często zdarza ci się tracić przytomność?
- Słucham? - otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia. Teraz wszystko zaczęło się wyjaśniać. Byliśmy w karetce. Spojrzałam na nią przelotnie i przenosząc z powrotem wzrok na oddalony od nas punk zauważyłam przypiętą do jej ubrania niewielką plakietkę: dr. Hunge.
- Miewasz bóle albo zawroty głowy? Masz anemię albo cierpisz na jakąś inną chorobę? - wypytywała mnie. - Bierzesz na coś leki albo zażywasz coś czego nie powinnaś?
- Nie. Skądże. - wydukałam a ona patrząc na mnie zmartwionymi oczami potaknęła głową. Za kogo ona mnie miała?
- Gdzie jedziemy? - zapytałam.
- Do szpitala. - uśmiechnęła się blado. - Zrobimy ci parę podstawowych badań, które powinny wyjaśnić nam powód twojego omdlenia.
- Co z Niall'em? - oprzytomniałam zrywając się z prowizorycznego łóżka.
- Spokojnie. Połóż się. Nie mam pojęcia kim jest Niall ale na pewno wszystko z nim w porządku. 
- Muszę do niego zadzwonić.
- Niestety teraz jest to niemożliwe. Zaraz będziemy na miejscu. Znasz numery do swoich opiekunów? Musimy ich powiadomić, że jesteś w szpitalu.
- Mama jest teraz w pracy. - powiedziałam.
- A co z tatą?
- Gdybym go miała, to wspomniałabym też o nim. - warknęłam.
- W porządku, zadzwonimy do twojej mamy. - położyła rękę na moim ramieniu a ja udając, że poprawiam się na niewygodnej leżance zrzuciłam ją z siebie. Nie potrzebowałam współczucia. Ludzie mają w zwyczaju przepraszać za coś, czemu nie są winni. Czy to jest normalne? "Przykro mi" wcale nie polepsza sytuacji. Sprawia, że jest jeszcze gorzej, bo wychodzi z ust osoby, która zupełnie nie ma pojęcia jak wygląda życie drugiego człowieka.
Leżąc bezczynnie czekałam na moment w którym będę mogła spokojnie wrócić do domu. Zamknęłam oczy odczuwając nasilający się ból głowy. Przez cienkie powieki czułam jak wszystko dookoła zaczyna wirować. Bałam się ponownie spojrzeć na dr. Hunge. Jeśli powiedziałabym jej co się teraz ze mną dzieje na pewno tak szybko nie pozwoliłaby mi opuścić szpitala.
Samochód zatrzymał się z cichym piskiem opon. Drzwi na wprost mnie rozsunęły się z głośnym szurnięciem. Moim oczom ukazało się światło dzienne, które rażąc swoim blaskiem nie pozwalało mi w pełni spojrzeć na rozgrywającą się sytuację. Dwóch ratowników wysunęło mnie z pojazdu i ciągnąc leżankę na której aktualnie leżałam, bo nie miałam innego wyjścia wprowadzili mnie na oddział szpitalny przez automatycznie otwierane drzwi. Totalny idiotyzm. Nie widziałam powodu dla którego nie mogłabym sama, o własnych siłach wejść do środka ale widocznie takie były procedury.

~*~
- Boże drogi! Co się stało? - na salę dla chorych wpadła z paniką w głosie moja mama. Potargane włosy i niechlujnie zapięta kurtka dawała do myślenia, że gnała do mnie z prędkością światła. Stanęła w drzwiach i zagubionym wzrokiem starała się odnaleźć swoją córkę. Napotkawszy mój wzrok puściła się biegiem po szarym linoleum, którym wyłożona była podłoga. Tupanie obcasów roznosiło się po całym sterylnym pomieszczeniu. Położyła torbę na skrawku mojego łóżka i nachylając się nade mną złapała moją rękę.
- Co się stało kochanie? Dostałam telefon, że tutaj jesteś i o mało co serce nie wyskoczyło mi z piersi. - odezwała się z przyspieszonym oddechem. Co miałam jej powiedzieć? Na pewno nie prawdę. Przynajmniej nie całą i nie teraz.
- Lekarze mówią, że zemdlałam ale nie przypominam sobie podobnej sytuacji. Ocknęłam się w karetce. Robią mi teraz badania, bo nie są w stanie znaleźć bez nich przyczyny. - wzruszyłam ramionami. Przecież nie skłamałam prawda?
- Zaraz zawołam jakiegoś lekarza. Dlaczego nikt się tobą nie opiekuje? Cholerny szpital. - warknęła z frustracją w głosie.
- Nic mi nie jest mamo. Nie potrzebuję opieki. - zaśmiałam się i czując nawracający ból głowy w jednej chwili wydawało mi się, że coś mokrego spływa mi po ustach i brodzie. W panice przyłożyłam rękę do twarzy i odrywając ją raptownie spojrzałam na czerwone zacieki, na mojej dłoni. Krew.
Przenosząc zaniepokojony wzrok na matkę, która stała do mnie tyłem nie była w stanie wypowiedzieć żadnego słowa. Przyłożyłam z powrotem dłoń do nosa starając się nie zabrudzić ubrań i białego, szpitalnego prześcieradła.
- Mamo? - odezwałam się w końcu szeptem. Kobieta odwróciła się do mnie z troską w oczach a dostrzegając czerwoną ciesz, która przedostawała się na zewnątrz między palcami otworzyła szeroko oczy, jak pies mojej sąsiadki, który w zwyczaju miał bać się wszystkiego, co się do niego zbliży.
- Ludzie! Niech ktoś pomoże mojej córce, ona krwawi!
Na jej zawodzenie przybiegła jedna z pielęgniarek z metalową, pozdzieraną tacą w ręku na której leżał cały stos jałowych gaz, plastrów i bandaży.
- Zabierz rękę. - powiedziała do mnie przecierając mi zakrwawioną twarz i tamując krwotok. Przyglądałam się uważnie jej ruchom. Wrzuciła brudne gazy do niewielkiego pojemniczka i odchodząc zatrzymała się przy dr. Hunge, żeby o wszystkim ją poinformować. Wspaniale. Lekarka w śnieżnobiałym ubraniu ruszyła w naszą stroną z teczką w ręku. Moja mama jak poparzona ogniem wyrwała się w jej stronę.
- Co jest mojej córce? - zapytała z drżącymi dłońmi.
- Mamy już wyniki badań. Nic nie wskazuje na to, żeby działo się z pani córką coś poważnego. - spojrzała w moją stronę. - Przynajmniej nic na to nie wskazywało. Nagły krwotok i zawroty głowy są jednak niepokojące. Nie chcę wyciągać pochopnych wniosków i państwa stresować dlatego jedyne co na ten czas mogę powiedzieć to, to że musimy zrobić dodatkowe badania, żeby wykluczyć coś co właśnie nasunęło mi się na myśl. - powiedziała.
- Co takiego? - odezwała się moja mama składając ręce jak do modlitwy i przykładając je do ust.
- Proszę się nie martwić. Bądźmy dobrej myśli. - dodała podchodząc do mnie.
- Wszystko w porządku? Jak się czujesz? Zawroty głowy minęły? - zapytała.
- Skąd pani wie o zawrotach głowy? - spojrzałam na nią zdziwiona.
- Jestem lekarzem nie od dzisiaj. - uśmiechnęła się słabo zaciskając pocieszająco dłoń na moim nadgarstku.
- Co mi jest? - zapytałam, chociaż doskonale słyszałam co mówiła wcześniej.
- Zrobimy ci dodatkowe badania. - odpowiedziała wymijająco i odchodząc od łóżka ruszyła do następnego pacjenta leżącego obok mnie na zieloną zasłoną.
- Mamo, boję się. - wyjąkałam. Naprawdę się bałam. Bardziej niż mężczyzny, który strzelał w moją stronę. Bardziej niż anonimowych wiadomości i całego bałaganu, który całkowicie zmienił moje życie. Miałam złe przeczucie. Kto normalny i zdrowy miewa ostre bóle i zawroty głowy? Albo krwotoki bez najmniejszego wysiłku? Coś było nie tak. Czułam to w kościach. Dosłownie.
- Czego kochanie? Wszystko jest w porządku. - uśmiechnęła się do mnie sztucznie potakując głową jakby sama chciała się do tego przekonać.
- Słyszałam co mówiła. Nie jestem głupia. - warknęłam przekręcając się na bok tyłem do niej. Podłożyłam sobie łonie pod głowę i zamykając powoli oczy martwiłam się o Niall'a.

Niall

- Siadaj. - usłyszałem surowy ton wchodząc do jednego z policyjnych pokoi przesłuchań. Mężczyzna miał krótko ścięte włosy i jednodniowy zarost. Patrzył na mnie wrogo już na starcie. Na mundurze miał sporą, brązową plamę po kawie i okruszki spożytego wcześniej posiłku. Zastosowałem się do jego polecenia i siadając na twardym krześle położyłem ręce na stoliku.
- Niall James Horan. - powiedział policjant czytając z kartki. - Nie karany. - przeczytawszy ostatnie słowa spojrzał na mnie znad arkusza papieru. Wystukując ze zdenerwowania rytm palcami czekałam co powie dalej.
- Co ci odbiło, żeby napadać na człowieka? Nie wyglądasz na zdemoralizowanego. - odezwał się wkładając papier do teczki i strzelając gumką uniósł brwi.
- Nie zrobiłbym tego, gdyby był niewinny. - wycedziłem przez zęby. Powtarzałem to już kolejnej osobie z rzędu, zaczynało robić się to powoli nudne.
- Więc czym ci zawinił? - pogładził się po brodzie.
- Niech pan nie udaje. Powtarzałem to już tyle razy, że jestem pewien, że cały komisariat już o tym wie.
- Odpowiedz na pytanie. - powiedział mniej przyjaźnie.
- Miał broń, mało co nie postrzelił jednego z moich przyjaciół. Jest teraz w szpitalu i nie mogę nawet zadzwonić, bo rzekomo takie są przepisy. Pieprzyć je okej? Muszę się dowiedzieć czy wszystko z nią w porządku! - starałem się panować nad emocjami ale było to niemożliwe. Końcówkę wykrzyczałem na tyle ile starczyło mi sił.
- Cisza! - warknął.
- Dlaczego to jego nie przesłuchujecie? To on miał broń, to on prawie zabił człowieka! Zabawne, że wymigiwał się tym, że strzelał w gołębia. Czy to też czasem nie jest niezgodne z prawem? - powiedziałem spokojniej unosząc z niedowierzaniem brwi.
- Nim też już się ktoś zajął. Możesz być o to spokojny. - odpowiedział wstając z miejsca. Podchodząc do drzwi otworzył je wołając do środka swojego kolegę, który miał mnie przypilnować. Paranoja. Stanął w rogu z założonymi rękoma i nawzajem mierzyliśmy się wzrokiem.
- Mam niecałe 180cm. - warknąłem na co prychnął z rozbawieniem. - Nie gap się na mnie. - dodałem.
- Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na Ty. - odezwał się.
- Usiądź, bo cię nóżki zabolą. - zaśmiałem się puszczając jego uwagę mimo uszu. Spiorunował mnie wzrokiem.
- Można stąd zadzwonić? - zapytałem po jakimś czasie.
- Teraz już nie. - uśmiechnął się wrednie.
- Jak to teraz już nie?
- Nie lubię wkurzających ludzi a ty mnie wkurzasz, tak to.
- Palant. - bąknąłem. Opierając się o oparcie przyglądałem się ze znudzeniem jarzeniówce, która mrugała coraz szybciej jakby miała za chwilę wybuchnąć. Brzęczenie muchy, która przelatywała mi co jakiś czas przed oczami doprowadzało mnie do szału. Plumkanie telefonu sprawiało, że kipiałem. Jak widać policjant dobrze się bawił grając w beznadziejną grę i hamując co jakiś czas napady radości spowodowane pobiciem wcześniejszego rekordu. Dziecinada.

~*~
- Wstawaj! Wychodzisz. - usłyszałem głos, który ewidentnie przemawiał do mnie. Otworzyłem oczy i zamglonym wzrokiem ujrzałem stojącego nade mną policjanta. Kości bolały mnie od niewygodniej pozy w jakiej udało mi się zasnąć i wyłamując sobie kostki u ręki wstałem z krzesła. Chwycił mnie w jednej chwili za ramię i wbijając w nie kościste palce sprawiał mi specjalnie ból. Miałem ochotę zasadzić mu porządnie w szczękę. Wychodząc z pomieszczenia na korytarzu ujrzałem siedzących Harry'ego i Liam'a. Na mój widok wstali z miejsca i ruszając w moją stronę z ulgą i radością na twarzy zamknęli mnie w niedźwiedzim uścisku.
- A więc tak wygląda wolność? - zażartowałem czochrając Harry'emu włosy.
- Wynośmy się stąd. - powiedział Liam. Chyba miał dość tego miejsca bardziej ode mnie. Chociaż to nie on wysiedział kilka godzin w obecności wnerwiającego facecika w mundurze.
- Co z Summer? Byliście u niej? - zapytałem.
- Nie, nic nie wiemy. - odpowiedział ze smutkiem Harry.
- Muszę do niej jechać, nie gniewajcie się. Zobaczymy się później, dobra?! - krzyknąłem biegnąć do wyjścia.

Na dworze zrobiła się już szarówka. Wyjąłem telefon z kieszeni, który oddali mi po opuszczeniu budynku policji i wybierając numer dziewczyny przyłożyłem słuchawkę do ucha. Nie mogę teraz rozmawiać! Jeśli masz dobrą wiadomość nagraj się, jeśli złą wciśnij czerwoną słuchawkę! usłyszałem głos Summer na automatycznej sekretarce. Wcisnęło mnie w żołądku. W dalszym ciągu nie wiedziałem co jest grane. Musiałem jak najszybciej dostać się do szpitala. Tylko jak? Ruch na ulicach o tej godzinie był ograniczony. Stałem na krawężniku łudząc się, że uda mi się złapać taksówkę. Przeklęte miasto.
Już miałem zrezygnować z kolejnej próby machania ręką, kiedy czarny samochód zatrzymał się u moich stóp. Dziękując Bogu wsiadłem do środka i mówiąc do kierowcy ulicę, która była moim celem zapiąłem pas.
- Czy nie może pan jechać szybciej? - zawodziłem rozdrażniony.
- Gdyby tylko samochody mogły latać chłopcze...- odezwał się mężczyzna w podeszłym wieku. Z westchnieniem wbiłem wzrok w przednią szybę. Przed nami kłębił się sznur samochodów.
- Wie pan co? To chyba niedaleko prawda? Wysiądę tutaj. - powiedziałem.
- Ale nawet nie mam jak zjechać na bok. - powiedział zdezorientowany.
- Nie ma problemu. Dam sobie radę. - odpowiedziałem wyciągając z kieszeni banknoty, które wręczyłem mu do ręki. Kierowca spoglądając na spoczywającą na jego dłoni sumę pieniędzy otworzył szerzej oczy.
- Dałeś za dużo! - krzyknął w chwili gdy zatrzasnąłem za sobą drzwi.
- To napiwek. - odpowiedziałem mu z uśmiechem ruchem ust i puściłem się biegiem między samochodami. Wpadając na maskę jednego ze sportowych aut skierowałem się na chodnik, gdzie ludzie szli tak wolno jakby nie zależało im o której znajdą się w domu. Dla mnie liczyła się każda sekunda.
Z każdym postawionym krokiem byłem coraz bliżej szpitala. Oddychając równomiernie skręciłem w lewo i mimo zmęczenia, który odczuwałem już w każdym zakamarku mojego ciała wyciskałem z siebie resztkę sił, żeby dotrzeć na miejsce. I oto ukazał się moim oczom jeden z największych szpitali w Londynie. Wznosząc oczu ku niebu dobiegłem do wejścia a automatyczne drzwi stanęły przede mną otworem zapraszając do środka.
Podszedłem do rejestracji w celu zaczerpnięcia chociaż cząstki jakiejkolwiek informacji na temat Summer.
- Słucham? - usłyszałem kobiecy głos. Rudowłosa spojrzała na mnie znad notesu i trzymając długopis w ręku czekała aż coś powiem.
- Yyy.., jakiś czas temu została przywieziona tutaj moja d..znajoma. Gdzie mógłbym ją znaleźć?
- A konkretniej? - uniosła brwi. - Imię? Nazwisko? - dodała.
- Ah! Summer...Rose.
- Jest na sali obserwacji. To te drzwi po prawej. - odpowiedziała pokazując ręką kierunek w którym mam się udać.
- Dziękuję. - powiedziałem uprzejmie. Nie byłem jednak pewien, czy wpuszczają tam ludzi, którzy nie są rodziną. Cholera. Złapałem za klamkę i pchnąwszy drzwi wszedłem do pomalowanego na biało pomieszczenia. Jeśli gdzieś tu była, nie była jedyną leżącą na tej sali. Rozejrzałem się uważnie ale nigdzie jej nie dostrzegłem. Marszcząc czoło przeczesałem ręką włosy.
- Szukasz kogoś? - stanęła przede mną jedna z pielęgniarek w zielonym ubraniu trzymając w ręku pudełeczko leków przeciwbólowych.
- Ja? Tak. Powiedziano mi, że na tej sali leży ee, młoda dziewczyna. Summer Rose.
- Brunetka? - zapytała.
- Tak. - odpowiedziałem automatycznie hamując się przed dodaniem, że jej włosy nie są całkiem brązowe. W słońcu połyskują złotem. Nieważne.
- Leży na końcu. - uśmiechnęła się do mnie a ja ruszając w głąb czułem jak odprowadza mnie wzrokiem.

- Cześć. Jak się czujesz? - podszedłem do dziewczyny niepewnym krokiem. Spojrzawszy na mnie zakryła twarz dłońmi.
- O Boże! Co tutaj robi? Nie patrz na mnie! Wyglądam okropnie. - jęczała.
- Przestań. Pytam serio. Co się dzieje? - usiadłem obok niej chwytając ją za rękę odciągając od twarzy.
- Nie wiem. Robią mi badania, czuję się koszmarnie. - westchnęła. Spojrzała mi w oczy. Przetrzymując jej wzrok uśmiechnąłem się do niej. Zawstydzona przeniosła wzrok na ścianę. Urocze. Przejechałem delikatnie palcem po jej policzku a ona pod wpływem mojego dotyku zamknęła oczy unosząc kącik ust.
- Martwię się, aniele. - powiedziałem szczerze przyglądając się jej niespokojnej twarzy. Nachyliłem się nad nią i muskając ustami jej czoło czułem jaka jest rozpalona. Maszyna nad jej głową zaczęła pikać coraz szybciej. Spojrzałem na ekran. Bicie serca wzrosło. Zdałem sobie sprawę, że to się wstało w chwili gdy ją pocałowałem i parsknąłem śmiechem.
- Nic nie mów. - jęknęła a ja nie mogłem powstrzymać uśmiechu. - Zaraz zapadnę się pod ziemię.
- Dlaczego? Działasz na mnie tak samo. A może jeszcze bardziej...- odpowiedziałem rozbawiony.
___________________________________________________________________
Mamy nowy rozdział. Mam nadzieję, że wam się podobał.
Jest mi bardzo przykro z powodu tego, że coraz mniej osób stara się komentować.
To naprawdę nie w porządku w stosunku do mnie.

czytasz - komentujesz

nowy rozdział pojawi się kiedy pod tą notką będzie przynajmniej 30 komentarzy. 

33 komentarze:

  1. Świetny skfnkasdf *_*~UniverseHaz

    OdpowiedzUsuń
  2. awwww śliczne! *.* jara mnie to! ashndiopashdoishaioashdoihada czekam na nexcik :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zal mi Cie, kurde, jakies limity pudzlu ustawiasz, ze 30 komow a i tak dodasz bez tego <3
    Rozdzial ajshajsgajbs ale znalazlam jeden blad xd
    i wez wgl jak dodasz nastepny rozdzial to walne Ci taka litanie, ze odechce Ci sie stawiac limity :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Awwww to takie słodkie :) rozdział genialny !!!! Czekam nn ;*
    Xoxo @JustynaJanik

    OdpowiedzUsuń
  5. Awww koncowka byla slodziutka.;)
    Mm nadzieje, ze Summer nie bedzie powaznie chora npn na bialaczke. Chyba bym tego nie wytrzymala psychicznie ;)
    Szkoda, ze musi byc 30 kom do nastepnego, ale w sumie masz racje ;)
    Czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedna Summer…to też na pewno trochę stresujące, nie wiedząć gdzie się jest i dlaczego.
    Oh…Niall Niall Niall…nie tak gwałtownie do policjianta, nie dziwne że musiałeś czekać kilka godzin :/
    Jezu…to takie słodkie że martwili się o siebie nawzajem :')
    "Martwie się, aniele". Boże, moje biedne serce :''(
    Cuekawe co jest Summer…mam nadzieję że nie to, co ma na myśli dr. Hunge ;-;
    Rozdział jest cudowny, słodki ale smutny. Idealny.
    Boże 30 kom. LUDZIE KOMENTOWAĆ BO JAK NIE TO WAS ZNAJDE I NIE BĘDZIE KOLOROWO!
    Huh. Czekam na kolejny :3
    /Nialls_Potatohh

    OdpowiedzUsuń
  7. Komentowanie nie jest moją mocną stroną ;p
    Oczywiście rozdział jest świetny, koncowka jedt taka awwww...
    Podejrzewam, że Summer jest coś poważniejszego, żeby tylko nie umarła czy coś!
    Czekam na nn :)
    @dreamerniallerx

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetna część!;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Swietny rozdzial! @mysweetiejade

    OdpowiedzUsuń
  10. Kolejny świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  11. świetne. Z rozdziału na rozdział coraz lepsze :) /ibelieveyou_06

    OdpowiedzUsuń
  12. ŁAŁ końcówka megaaaa świetne, nieziemskie, i to aniele. ooo żeby do mni tak chlopak mowił mmm. boziu ja chce nowy rozdział @sylwiaam95

    OdpowiedzUsuń
  13. Koncowka taka slodka.<33
    A jak on chcial nazwac ja swoja dziewczyna to ja takie hfgvbseuhvbsekunjyvbujt gv !! *__*
    Kocham twojego bloga.c;

    roommate-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. O jacie. troche martwię się o Summer. bo to chyba w końcu coś poważniejszego no ale ważne że Niall jest już z nią! :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Boże rozdział zajebisty :) z niecierpliwością czekam na następny!!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Końcówka taka słodka *-* Jejku z rozdziału na rozdział jest coraz ciekawiej. Czekam na następny xx
    @sorryiamwhatiam

    OdpowiedzUsuń
  17. filuewgiohernwiosnegfuvowenb....genialny.! co rozdział to coraz lepszy.!
    Ta końcówka była tak mega słodka *.* KOCHAM TAKIEGO NIALL'A <3
    JEDEN Z NAJLEPSZYCH BLOGÓW.! Najlepsze jest to, że dodajesz rozdziały w terminie :)
    Czekam na nn i życzę wney ^.^

    OdpowiedzUsuń
  18. Ludzie!! Komentujcie noo!! Ja chce już kolejny rozdział!!
    A tak dla autorki to świetny rozdział i czekam na kolejny :)
    @dariam01 ♥

    OdpowiedzUsuń
  19. ostatnio zaniedbałam czytanie jakichkolwiek ff, ale dzisiaj przeczytałam last hope od początku i już nie mogę się doczekać na kolejny rozdział !! jestem ciekawa co z tego wszystkiego wyjdzie. Co będzie między Niall'em a Summer, a co z Katy. Czekam na kolejne i mam nadzieję, że nie będę długo czekać ;p /@justmy_idols

    OdpowiedzUsuń
  20. Awwwwww... Cudowny. Ta koncowka najlrpsza :3 //@NoughtyButNice3

    OdpowiedzUsuń
  21. Wybacz kochana.. Zaniedbałam ostatnio czytanie i komentowanie twojego bloga. Przeczytałam dzisiaj 5 rozdziałów, bo wcześniej nie umiałam się za to zabrać, nie miałam też za bardzo czasu, eh :(

    Ogólnie rzecz biorąc, bardzo spodobał mi się ten, oraz poprzedni post, serio, były niezwykle interesujące. Jestem ciekawa jak to wszystko się potoczy, tym bardziej, że "zżera mnie ciekawość" kim był ten mężczyzna. Piszesz niezwykle interesująco, brawo :)

    wierna czytelniczka, @nicesmoothies

    OdpowiedzUsuń
  22. wow!!!! super rozdział, kocham jak niall mówi do summer "aniele" ahh!! :D :*

    OdpowiedzUsuń
  23. CHCEMY NOWY ROZDZIAŁ!!!! KOCHAM LAST HOPE!!!!

    OdpowiedzUsuń
  24. kocham kocham kochaaaaaaam djfgdgdagadg

    OdpowiedzUsuń
  25. Cuudo ;* ta końcówka aww Niall to takie słodkie jak nazywa Summer aniołem <3 Czekam na następny ;^^

    OdpowiedzUsuń
  26. Brak mi słów

    OdpowiedzUsuń
  27. kocham twoje opowiadanie, jest naprawde genialne
    czekam na nn z niecierpliwościa!
    (przeczytałam wszystkie rozdziały, ale skomentowałam dopiero ten :))
    @cyruselo

    OdpowiedzUsuń
  28. Czekamy na nowy rozdzial !! <3 closertotheedgeblog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  29. Czytam - komentuje.
    Jestem nowa! Więc się przywitam: CZEŚĆ :)
    Mało jest opowiadań o Niallu więc postanowiłam zerknąć na Twoje :) Całkiem ciekawa historia!
    Choć to nie jest Niall jakim go sobie wyobrażam zazwyczaj. No ale u Ciebie pasuje, do Twojej historii! :)

    OdpowiedzUsuń